2018-06-05

Dariusz Wanat - o hokeju na luzie

Dariusz Wanat - o hokeju na luzie

Rodowity Oświęcimianin, który międzynarodowe szlify zbierał na Słowacji, grając dla Sanoka. Od 3 sezonów, znów gracz oświęcimskiej Unii. Uzupełnia swoje przygotowania letnie do zimowego sezonu, na macie... hokeja na rolkach zwanego też hokejem inline.

Co robi zawodnik hokeja na lodzie, na macie hokeja na rolkach? Na czym polega współpraca z Mateuszem Dudkiewiczem?

Z Mateuszem Dudkiewiczem długo się znamy, głównie przez hokej na lodzie. Od niego się zaczął hokej na rolkach. W tym roku tak się stało, że pomagam aktywniej przy jego fundacji. Można powiedzieć, że On, jako prezes mnie tam wkręcił do tej ekipy. Współpraca polega głównie na pomocy w promocji hokeja. Powiedzmy, że łatwiej jest zawodnikowi z PHL promować hokej niż osobie, która się tym po prostu pasjonuje.

Jesteś jedynym hokeistą z graczy hokeja na lodzie czy pomaga was więcej?

Jest nas kilku zawodników. Głównie ci, którzy grają tutaj z nami w drużynie w Bielsku, na rolkach. Jest Sebastian Iwaniak, Krzysiek Dudkiewicz - brat Mateusza, Wojtek Koczy, który jeszcze w ub. sezonie grał aktywnie, ale teraz miał przerwę. Jest jeszcze wielu innych, których ciężko mi teraz wszystkich wymienić.

Fundacja LUCE pracuje głównie z dziećmi. Co Cię skłoniło do takiej pracy?

Chciałem spróbować sił w kierunku trenerskim, przy pracy z dziećmi, żeby samemu nabrać doświadczeń jak to jest trenować młodszych. Ja też kiedyś uczyłem się od starszych... działa, to tak samo.

Co Ci się podoba w hokeju inline (na rolkach)?

Przede wszystkim to też jest hokej! Gramy takimi samymi kijami, jazda na rolkach, na macie rolkowej, jest też bardzo podobna do jazdy na łyżwach. Hokej inline jest bardziej techniczny (nie można grać ciałem). Najważniejsze są umiejętności na kiju no i jazda też jest ważna.  To wszystko powoduje, że hokej na rolkach jest świetnym przygotowaniem do sezonu hokeja na lodzie.

No właśnie, głównie grasz hokeja na lodzie. W tym sezonie drużyna z Oświęcimia zajęła 6 miejsce. Jak uważasz, dlaczego?

Dużo rzeczy się na to składa. Przede wszystkim, finanse. Kadra nie była taka…powiedzmy, mocna, ale wyciągnęliśmy z tego 100%.

Twój pierwszy prawdziwy dorosły sezon to 2014/ 2015, kiedy grałeś w Sanoku. Sanok miał wtedy naprawdę niezłą ekipę.  Czy ktoś z takich graczy, jak Mike Danton czy Michael Cichy nich miał wpływ na Ciebie, jako na hokeistę?

Na pewno Mike Danton, to dobry zawodnik zarówno ze strony psychicznej jak i mentalnej. Potrafił pogadać z zawodnikami. Mnie, jako młodemu zawodnikowi, te rozmowy bardzo pomagały. Zwłaszcza w meczach o Puchar Polski. Gracze tacy jak Mike Danton albo na przykład Jordan Pietrus otworzyli mi oczy na hokej światowy.

Jesteś wychowankiem Unii, jak to się stało, że zacząłeś grać w Sanoku?

To było tak, że Sanok tworzył taką szkółkę, coś w stylu SMSu. Organizacja tego była zdecydowanie lepsza. Dla nas, młodych zawodników, praktycznie z całej Polski, to była nie zła szansa. Mieliśmy super trenera, wtedy był tam Jozef Skokan z Popradu. On również, mogę to powiedzieć z czystym sumieniem, przyczynił się bardzo do mojego hokejowego rozwoju. Wtedy Sanok stwarzał świetne warunki do rozwoju młodych hokeistów. To właśnie zachęcało, żeby tam przejść i grać.

Czy kiedy do drużyny przychodzi nowy zawodnik to są z tym związane jakieś zwyczaje?

Tutaj w Oświęcimiu, jak wracałem to akurat takich sytuacji nie było. Później też nie zauważyłem, żeby były jakieś tradycje na przywitanie. Jak przychodzi nowy gracz, to możemy posiedzieć sobie, wypić piwko, ale to on ma się to zorganizować.

Jak się porozumiewacie w drużynach z zawodnikami, którzy nie mówią po polsku, na przykład z Kanadyjczykami czy Czechami?

Jak grałem w Sanoku, to przy większości Kanadyjczyków czy Amerykanów to rozmawialiśmy po angielsku. Wiadomo, że obcokrajowcy zawsze się jakichś słów polskich się nauczą. W Oświęcimiu, na przykład, Czesi grają długo i z kontaktem nie ma problemu. Bo albo my po czesku, albo oni po polsku... tak, że nie ma z tym problemu.

Jakbyś opisał swoją pracę, jako środkowego napastnika?

Ciężko powiedzieć, w tym sezonie jak dołączył do nas trener Šejba, troszeczkę mnie przestawił. Nie grałem już na środku, a grałem na skrzydle. Po trzech latach grania w seniorach zmiana pozycji ze skrzydła na środkowego, sprawiła, że poczułem różnicę. Jako środkowy byłem przyzwyczajony do pracy góra - dół. Skrzydłowy, natomiast bardziej musi atakować bramkę. Więcej sytuacji ma, myślę, niż środkowy. Środkowy, ma więcej pracy przy destrukcji, niż skrzydłowy, tak mi się wydaje.

Jakie masz plany na ten sezon?

Na pewno chciałbym się bardziej odblokować, bo trochę mało punktuję. We wcześniejszych sezonach, kiedy grałem w juniorach nigdy nie miałem problemów ze zdobywaniem punktów. Dla mnie to jest taki cel indywidualny, żeby zdobyć jak największą ilość punktów.

A zostajesz w Oświęcimiu?

Aktualnie się nic nie zmienia, jestem w Oświęcimiu… No i nie ma, co więcej mówić na temat.  Jakby coś się zmieniło, wszystko na pewno będzie w internecie.

Nie chciałeś kiedyś spróbować zagrać w innym kraju, nie koniecznie w ekstralidze?

Jakieś myśli na pewno były, ale to trudna sprawa. Trzeba mieć jakieś znajomości, powiedzmy, dobre kontakty z zagranicą, a u nas w Polsce, brakuje kogoś takiego. Tak, że nie jest lekko polskiemu zawodnikowi zagrać w jakiś tam innym państwie.

Niedawno skończyły się mistrzostwa, w wyniku, których Polska spadła…

Dużo osób krytykuje polskich zawodników, ale żaden zawodnik nie wychodzi na lód po to, aby przegrać. Każdy zawodnik na pewno daje z siebie sto procent, tym bardziej grając w reprezentacji. Poziom hokeja na międzynarodowej arenie jest na pewno wyższy niż u nas w lidze. No a to, że nasi reprezentanci, grają praktycznie w większości u nas w polskiej lidze, no to świadczy, że nasz poziom jest po prostu słabszy. Prawie wszyscy zawodnicy grają w polskiej lidze, a tutaj ciężko się rozwinąć. Jest, co najmniej kilku zawodników w Polsce, którzy mogliby grać za granicą, ale tutaj zarabiają tyle, że im się nie opłaca ryzykować grać gdzie indziej.

Dziękujemy, rozmawiała Daria Martsinovich smile

facebook