2019-02-03

Polska wicemistrzem Europy w hokeju lodowym!

Hokej na lodzie często nazywany kanadyjskim, do Europy trafił dopiero w 1908 roku i praktycznie do czasu II wojny światowej drużyny z Kanady czy USA były poza zasięgiem Europejczyków. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku, jeszcze przez kilka lat kształtowały się granice Polski i ojczyzna nasza była targana konfliktami granicznymi. Polski hokej oficjalnie powstał w 1925 roku po zawiązaniu PZHL. Nasi hokeiści jednak dość szybko z prowincji dostali się na salony europejskie. Rozgrywane w tym czasie osobno mistrzostwa Europy miały swój prestiż na starym kontynencie. Już w swoim debiucie 1926 roku Polacy zajęli 6 miejsce na 9 drużyn a rok później nawet miejsce tuż za podium. W olimpijskim roku 1928 mistrzostwa Świata oraz Europy rozgrywano w ramach Igrzysk w St.Moritz. Polacy tu analogicznie zajęli 9 oraz 8 miejsce przed Niemcami i Węgrami. Hokej zdobywał w Polsce coraz większą popularność i do mistrzostw Europy, które miały się odbyć w Budapeszcie rozpoczęto całkiem profesjonalne przygotowania.

 

W dniach 3-6 stycznia, w Krynicy, zorganizowano pierwszy w historii polskiego hokeja turniej międzynarodowy z udziałem najlepszych polskich zespołów (AZS, Legia, Pogoń) i dwóch drużyn zagranicznych z Wiednia i Budapesztu. W finale, nasz najlepszy zespół klubowy AZS Warszawa pokonał BKE Budapeszt 3:1. Dla zwycięzców gole zdobyli: Kazimierz Żebrowski, Ta­deusz Adamowski i Włodzimierz Krygier, dla przegra­nych Bela Weiner.

Turniej w Krynicy stanowił pierwszy okres przygotowań do Mistrzostw Europy. Następnie nasza kadra narodowa wyjechała do Davos i Riessersee, gdzie pod szyldem AZS Warszawa przegrała z Europa Canadiens 1:6, z Berliner SC 0:6 i HC Davos 1:4. Następnie już jako reprezentacja Polski w oficjalnym meczu w Riessersee pokonała Szwajcarię 2:0 (2 gole Tupalskiego), by w ostatnim spotkaniu sparingowym zremisować 1:1 z rezerwami HC Davos. Mistrzostwa Europy rozegrano w okresie 28 stycznia – 3 lutego w Budapeszcie. Po wycofaniu się Finlandii w turnieju uczestniczyło tylko 8 państw.

Zobaczmy co w tym czasie pisał Przegląd Sportowy w swoich wydania z lutego 1929 roku:

"Sport polski doczekał się wspaniałego sukcesu na forum międzynarodowym. Na stadionie lodowym Budapesztu w walce z reprezentacjami 8-miu państw, polski zespół hokejowy zdobył zaszczytny tytuł wicemistrza Europy. Cała prasa zagraniczna stwierdza zgodnym chórem, że Polska jest dziś obok Czechosłowacji najlepszym zespołem hokejowym Europy (nie mówiąc naturalnie o Szwecji), a stylem i żywiołowością gry przewyższała nawet szczęśliwych zdobywców tytułu mistrzowskiego. Z całą świadomością piszemy „szczęśliwych zdobywców”, gdyż zwycięstwo uzyskane przez Czechosłowację dopiero w dogrywce, aczkolwiek najzupełniej sprawiedliwie, mogło równie dobrze stać się udziałem Polski. Znaczenie sukcesu budapeszteńskiego jest dla nas ogromne, nie tylko w dziedzinie sportów zimowych. Fakt wywalczenia przez Polskę tytułu wicemistrza Europy, na oczach przedstawicieli kilkunastu narodów, zgromadzonych na kongresie międzynarodowym hokeja lodowego wzmaga, potężnie ogólny autorytet sportu naszego za granicą. A przyznajmy to otwarcie – zbyt wielu takich momentów w naszej historii nie mieliśmy. Zresztą sukcesy zespołowe są zawsze i wszędzie cenione więcej aniżeli indywidualne chyba, że te ostatnie wkraczają dziedzinę rekordów świata.

fot. Polscy hokeiści znaleźli czas aby złożyć wiązanki kwiatów przed grobem nieznanego żołnierza w Budapeszcie

Polska drużyna hokejowa przybyła do Budapesztu w sobotę 26 stycznia 1929 po dość uciążliwej w drodze. Spotkali nas dworcu nasi sympatyczni goście z Krynicy członkowie BKE (drużyna z Budapesztu) oraz grono miejscowych Polaków. Umieszczono nas w wygodnym hotelu Jägernhorn, skąd mamy doskonałe połączenie z lodem kolejką podziemną. Nie tracąc czasu w dniu przybycia udajemy się na lód, by rozruszać zbolałe po twardych ławach kości i przyzwyczaić się do sztucznego światła, które, mówiąc nawiasem jest ku utrapieniu wszystkich bramkarzy dość mizerne."

Faza grupowa:

Turniej dla Polaków rozpoczął się w środę dnia 30 stycznia 1929

Polska Szwajcaria 2:0 (1:0, 0:0, 1:0)

Sędzia: Paul Loicq (Belgia)

Bramki: 5 i 47 min. Tupalski

Składy:
Polska: Stogowski (bramka) – Kulej, Kowalski (obrońcy) – Adamowski, Tupalski, Kryger (napastnicy) – Hemmerling, Sabiński (rezerwowi), Wiro-Kiro (bramkarz rezerwowy).

Szwajcaria: Künzler – Kraatz, Geromini – Poncet, Meng, Rudolf – Hartmann, Spengler.

Mecze rozgrywano 3x15 min.

"Los chciałbyśmy grali z naszym niedawnym przeciwnikiem a z Riessersee. Było nam bardzo na rękę, gdyż poznaliśmy doskonale sposób gry Szwajcarów, ich wady i zalety. Rozpoczynamy mecz o godzinie 15:30 przy świetle dziennym. Na trybunach daje się zauważyć dość liczna grupa Polaków z posłem Matuszewskim i jego małżonką na czele. Muzyka gra hymny, przy czym jako polski hymn odegrano „Z dymem pożarów”.

Gra rozpoczęta. Polacy z początku grają defensywnie, doskonale obstawiając swoich przeciwników tak, że Szwajcarzy rzadko przedostają się za połowę boiska. Powoli nasi nabierają rozmachu zaczynają atakować "Białokrzyżowców". Około pierwszego kwadransa Krygier przedziera się lewym skrzydłem i centruje - krążek odbija się o kilka kijów - lecz przytomny Tupalski znajduje moment by umieścić krążek w siatce. Liczne brawa i entuzjazm wśród Polaków trybunach. Rozpoczynamy grę od środka – zdobyta bramka dodaje Polakom animuszu i coraz składniej suną ich ataki na przeciwnika. Natomiast Szwajcarom gra jakoś się nie klei. Każdy ich atak załamuje się na naszym dobrze defensywnie grającym napadzie i rzadko, kiedy dochodzi do linii obrony. Wskutek tego tempo gry nie jest dość żywe. Parę naszych przebojów zatrzymują Szwajcarzy nie bez fauli, za co, doskonale sędziujący, Loicq po uprzednich ostrzeżeniach usuwa kolejno z boiska dwóch Szwajcarów.

Drugi kwadrans gry przynosi ataki przeciwników na naszą bramkę, przy czym dwa razy bramka polska jest w oblężeniu. Szczególnie tragiczno-komiczna była sytuacja, gdy w tłoku któryś z przeciwników wybił daleko Stogowskiemu kij z ręki, a nasz bramkarz zrozpaczony kręcił się dookoła bramy nawołując rozpaczliwie: „Dajcie mi kij, szukajcie kija!” Na szczęście w tym momencie krążek był u Tupalskiego, który zaatakował przeciwników umożliwiając Krygierowi skierowanie z pod bandy kija w objęcia uradowanego „Stogi”. Gra w tym okresie była wyrównana. Ataki tak jednej jak i drugiej strony dochodziły do linii obronnych swych przeciwników, lecz najczęściej likwidowane były przed oddaniem strzałów na bramkę. Jedynie Adamowskiego udaje się oddać kilka pięknych strzałów, które jednakże przytomnie broni bramkarz. Mając powodzenie, Polacy zaczynają trochę lekceważyć przeciwnika i nie obstawiają dostatecznie swoich vis-à-vis – dopuszczając Szwajcarów do przejścia przez linię ataku. Jednak przytomna gra obrony naszej, a szczególnie doskonale tego dnia dysponowany i szczęśliwie grający Stogowski uniemożliwiają wszelkie zakusy przeciwnika.

W tercjalne trzecim klasa gry Polaków podnosi się znacznie, zwiększa się tempo i zgranie, krążek chodzi posłusznie z kija do kija i trójka ataku raz po raz stwarza groźne sytuacje. Szwajcarzy opowiadają temże i gra nabiera tempa i ostrości. Wreszcie w połowie ostatniego tercjału, Tupalski otrzymuje od Adamowskiego krążek, obrońca szwajcarski stara się mu podbić kij, lecz „Tupcio” mocno przytrzymuje kij przy lodzie, przez co przeciwnik jego tracąc równowagę umożliwia wsunięcie lekkiego „szczura” po lodzie w odległości dwóch kroków w sam róg 2:0. Podnieceni Szwajcarzy atakują nas. Broniąc jednego z ich wypadów Kulej za wątpliwy faul przy bandzie zostaje wydalony z lodu. W chwilę potem Kowalski za zatrzymanie ciałem przeciwnika, przez co tenże przewraca się – również zostaje wydalony. Pozostajemy, więc we trójkę. Szwajcarzy starają się wykorzystać ten dogodny dla nich moment i nacierają całą siłą. My bronimy się i w delikatny sposób „nawalając czas” podajemy sobie krążek za bramką – lub też podejmujemy ofensywę w pojedynkę. Tak przechodzi czas kary i znów mamy 6-ciu graczy na lodzie. Podejmujemy znów ataki, w czasie jednego z nich Krygier otrzymuje krążek od Adamowskiego, podjeżdża do bramy i strzela trzecią bramkę – sędzia odgwizduje gola, lecz na skutek nieuzasadnionego protestu sędziego bramkowego cofa swoją decyzję. Ostatnie chwile meczu upływają przy wybitnej przewadze Polaków.

Drużyna polska grała taktycznie bardzo dobrze, co być może przyczyniło się do słabszego, niż na innych meczach tempa. Z poszczególnych graczy należy wymienić przede wszystkim Tupalskiego, który był bez zarzutu w defensywie (posiada monopol na tak zwane haczykowanie), jak i w ofensywie wykazując dużą dozę przewidywania i intuicji. Adamowski pod względem stylu i techniki pozostaje dotychczas wzorem. Krygier wniósł sporą dozę wrodzonej sobie żywiołowości. Stogowski w bramce miał swój dobry dzień – doskonale i zdecydowanie broniąc kilka niebezpiecznych strzałów, a szczególnie jeden z odbicia od łyżwy Kowalskiego, który niespodziewanie szedł sam różek bramki. Para naszych obrońców Kowalski i Kulej jest ze sobą tak zgranych, że przez cały przeciąg meczu nie zrobili ani jednego błędu taktycznego. Ciekawe, że Kulej jest lepszy w defensywie – natomiast Kowalski przewyższa swojego kolegę w ataku, doskonale dryblujący – i nieraz dojeżdżając do bramki przeciwnika.  Rezerwowi Semmerling i Sabiński mieli małe pole do popisów ze względu na to, że na krótko zmieniali swych starszych kolegów.”

To zwycięstwo wystarczyło Polakom, żeby awansować bezpośrednio do półfinału turnieju. W grupie miała jeszcze występować Finlandia, ale na koniec zrezygnowała z turnieju.

fot. Arena zmagań hokejowych MIstrzostw Europy 1929 w Budapeszcie

Mecze półfinałowe.

15-stopniowy mróz nie odstraszył publiczności, która stawiła się dość licznie na mecze, mające zadecydować, kto będzie finalistą turnieju.

Czechosłowacja – Włochy 1:0 (0:0, 0:0, 0:0 – 0:0, 1:0), 1 lutego 1929 (17:30)

Bramka: 63 min. Dorasil (Maleček).

Sędzia: Paul Loicq (Belgia)

Składy:
Czechosłowacja: Peka - Šroubek, Pušbauer – Maleček, Dorasil, Steigenhöfer – Řezáč, Hromádka, Lichnowski.

Włochy: Calcaterra – Roncarelli, Botturi – Trovati, Redaelli, Scotti – Baroni, Apollonio.

Zacięta od samego początku walka, w której przeważający taktycznie i technicznie Czesi nie mogą wykorzystać swych walorów cały okres walki.  Niemałą zasługą w tym była wspaniała gra włoskiego bramkarza, który z zimną krwią zgarniał krążki z kija przeciwników. Pod względem zaciętości mecz ten, a szczególnie trzeci jego okres był naprawdę imponujący. Włosi z pianą na ustach starali się uzyskać prowadzenie Roncarelli z wykrzywioną do niepoznania twarzą atakował wściekle przeciwnika, dopuszczając się najordynarniejszych fauli. Czesi odpowiadali tym samym, to też stale dwóch graczy miało przymusowy wypoczynek za bandą. Dopiero w zarządzanej dogrywce – udaje się Dorasilowi – po obieraniu dookoła bramki strzelić decydującego gola.

Polska – Austria 3:1 (1:0, 1:0, 1:1), 2 lutego 1929 (19:00)

Bramki: 14 min. Kulej, 33 min. Adamowski (Tupalski), 52. Krygier – 51 min. Klang (Lederer).

Sędzia: Paul Loicq (Belgia)

Składy:
Polska: Stogowski (bramka) – Kulej, Kowalski (obrońcy) – Adamowski, Tupalski, Krygier (napastnicy) – Mauer, Kuchar (rezerwowi) Wiro-Kiro (bramkarz rezerwowy).

Austria: Lichtschtein – Dietrichstein, Klang – Tatzer, Ertl, Lederer – Glatz, Maier.

Decydujący charakter meczu powoduje, że obie drużyny grają bardzo ambitnie od samego początku. Austriacy swym lotnym i doskonale dryblującym atakiem stwarzają kilka niebezpiecznych sytuacji pod naszą bramką, lecz świetnie grająca obrona i Stogowski w bramce odpierają wszelkie ataki. Gra powoli wyrównuje się. W końcu pierwszego okresu nasza obrona wysuwa się naprzód – Kulej i strzela z 30-metrowej odległości – krążek leci wysoko, opadając na lód tuż przed bramką, przeskakując przez kij bramkarza i wpada do bramy. Uzyskana przez nas bramka niezwykle peszy zmęczonych czterema poprzednimi meczami Austriaków i od tej chwili daje się odczuć przewaga Polaków. Drugi okres gry przynosi barwom polskim nową bramkę, strzeloną przez Adamowskiego ostrym o półwysokim strzałem ze skrzydła po bardzo dobrym podaniu Tupalskiego. Austriacy walczą bez przekonania piękne przeboje Ertla, Tatzera i Lederera są likwidowane przez obronę polską. Wobec tego Austriacy zaczynają strzelać z daleka – lecz Stogowski wszystko z łatwością wyłapuje. W ostatnim kwadransie gry Polacy uważają zdecydowanie, co jednak nie uwidacznia się cyfrowo. Na pięć minut przed zakończeniem w zamieszaniu podbramkowym Lederer uzyskuje z 2-metrowego ofsajdu bramkę, którą sędzia Loicq uznaje ku niezadowoleniu publiczności.

Zagrożeni możliwością wyrównania Polacy biorę się energicznie do pracy. Zlikwidowawszy przebój prawoskrzydłowego Austriaków przez odebranie mu krążka, Krygier przebija się naprzód szerokim półkolem kiwa w lewo obronę i podjeżdża do bramy Austriaków. Lichtschtein zamiast zrobić wypad, niezdecydowanie pozostał w bramie – wahanie to zemściło się – ostrym bekhendem krążek został umieszczony w siatce. Jeszcze dwie minuty gry i mecz skończony Polska wchodzi do finału.

fot. Reprezentacja Czechosłowacji po meczu z Austria

Finał:

Czechosłowacja – Polska 2:1 (0:0, 0:0, 1:1 – 0:0, 1:0), 3 lutego 1929 (18:30)

Bramki: 44 min. Steingenhöfer, 67 min. Dorasil (Šroubek, Maleček) – 39 min. Adamowski (Tupalski).

Sędzia: Paul Loicq (Belgia)

Kary: 2:0

Składy:
Czechosłowacja: Peka – Šroubek, Pušbauer – Maleček, Dorasil, Steigenhöfer – Lichnowski, Hromádka.

Polska: Stogowski (bramka) – Kulej, Kowalski (obrońcy) – Adamowski, Tupalski, Krygier (napastnicy) – Kuchar, Hemmerling (rezerwowi), Wiro-Kiro (bramkarz rezerwowy).

Finałowy mecz zgromadził duży zastęp publiczności, która podczas całego spotkania nie szczędziła wyrazów sympatii drużynie polskiej. Dopingujące okrzyki: „Polska tempo!” rozlegały się bez przerwy. Obie drużyny zaczynają grać z wielką rezerwą, ataki dochodzą nie dalej niż do połowy toru, oddają strzał i cofają się jak najprędzej do linii obrony. Wskutek tego gra nie ma szybkiego tempa, lecz jest interesująca ze względu na taktykę, połączoną z techniką. Obie drużyny grają posuwając się linią trójkową i cofając się w tymże porządku, każdy gracz pilnuje swego vis-à-vis jak oka w głowie. Czesi oddają dalekie strzały, które z łatwością broni Stogowski. Tak upływa pierwszy kwadrans gry.

Po przerwie gra staje się żywsza, obie drużyny dążą do uzyskania zwycięskiego punktu. W piątej minucie Krygier wstrzymując przebój Dorasila, pada na bandę, nadwyrężając sobie boleśnie kolano – zastępuje go Kuchar. Tupalski doskonale kombinują z Adamowskim, mija atak czeski – podjeżdża do obrony i podaje Adamowskiemu – ten podciąga jeszcze krążek na ukos do bramki i błyskawicznym strzałem umieszcza krążek w siatce. Na trybunach entuzjazm niebywały, publiczność zrywa się z miejsc, wymachuje kapeluszami i krzyczy: „Brawo Polska, tempo Polska!” Czesi nie mając nic do stracenia zaczynają grać ofensywnie, Maleček świetnie drybluje, lecz trudno mu jest przejechać przez Tupalskiego, którego „haczyki” wyłapują niezawodnie krążki spod kija przeciwnika. Udane wypady Czechów świetnie likwidują Kowalski i Kulej, którzy na meczu tym byli bodajże najlepszą parą obrońców całego turnieju.

Przed rozpoczęciem trzeciego okresu sędzia upomniał drużyny, by grały fair, zagrażając, iż za pierwszy faul gracz zostanie wydalony na karne minuty. Gra staje się nad wyraz żywą i interesującą. Już w pierwszej minucie Krygier, który powrócił do gry, przebija się przez obronę, lecz faul Šroubka wywraca go na lód, za co sprawcę sędzia wyklucza z gry. Czesi dążą za wszelką cenę do wyrównania i stwarzają kilka krytycznych sytuacji pod naszą bramką, lecz świetny Stogowski z zimną krwią likwiduje wszelkie zakusy przeciwników. Po 7 i pół minutach zmieniamy miejsca. Gra toczy się dalej. Czesi są już zrezygnowani. Wynik wydaje się być zapewniony, pozostaje 5, 4, 3 minuty. I tu zaczyna się tragedia. Zamiast stosować taktykę obronną, Polacy niepotrzebnie prą naprzód całą trójką. Do końca meczu pozostało jedna minuta 40 sekund, gdy podanie Adamowskiego do Tupalskiego przejął Steingenhöfer i podciągnąwszy 3 trzy kroki strzelił niespodziewanie. Stogowski zasłonięty przez obrońcę nie widzi krążka, który odbiwszy się od wewnętrznej sztangi wyskakuje z bramy. Wyrównanie – i prawie jednocześnie z tym koniec meczu.

Po 10 minutach przerwy gramy dogrywkę, dwa razy po 5 min., która nie daje rezultatu. Druga dogrywka: Czesi strzelają przeważnie z daleka. Strzały ida górą. Podczas bulika przed naszą bramką Maleček podaje w tył do Dorasila, do którego rzuca się Tupalski, lecz Czech uprzedza go i z odległości 10 kroków strzela decydującą bramkę. Pozostają 3 minuty Cała drużyna polska rzuca się do ataku. Czesi cofają się do obrony i teraz dopiero dają nam lekcję poglądową, jak trzeba murować bramę, mając mecz wygrany. Mimo to Polacy kilkakrotnie stwarzają groźne sytuacje, lecz szczęście nie dopisuje. Dzwonek przerywa grę i schodzimy z lodu jako (niestety tylko) wicemistrzowie Europy. Publiczność gotuje nam gorącą owację. Czesi wydobywszy z ukrycia zawczasu przygotowany sztandar, objeżdżają dookoła tor – przy wrogich okrzykach publiczności."

Pełny skład srebrnych medalistów: bramkarze – Józef Stogowski i Władysław Wiro-Kiro, obrońcy – Lucjan Kulej, Aleksander Kowalski, Czesław Godlewski, napastnicy – Roman Sabiński, Włodzimierz Krygier, Aleksander Tupalski, Tadeusz Adamowski (jednocześnie kapitan związkowy), Jan Hemmerling, Wacław Kuchar i Albert Mauer.

W żadnym meczu nie wystąpili gracze rezerwowi: Władysław Wiro-Kiro, Czesław Godlewski i Albert Mauer.

Polska w tym turnieju zdobyła Pucha Fair-Play.

Źródło zdjęć - NAC

facebook